Miałam przyjechać - nie przyjechałam :(
Romek tez tam był, ale jego fotek nie namierzyłam. A ta scena wydawała mi się cudna.
Fakt - trudniejsza niż wierzby w Czaplinku - które oprócz fotki - siedziały mi w głowie od tamtego dnia.
Tu nie byłam i nie miałam aż takiej więzi emocjonalnej :D
Mąż mi powiedział - zanim siadłam domalowania - że ten obraz nie będzie już taki ładny jak wierzba czaplinkowa ... I miał rację:-)
Malowałam znowu od prawej do lewej - zaczęłam od nieba, zeszłam na drugi brzeg stawu i doszłam do lewego drzewa, które powinno być najciemniejsze. Ludzi wcześniej zamaskowałam, coby ułatwić sobie proces nakładania farby :D .
Agusia wie ile czasu mordowałam lewe drzewo - tę marmurkową koronę, której urok niestety widać dopiero z bliska.
Bardzo ładnie było ... prawda? :D
póżniej zbladło więc pogłębiłam koronę oraz zaczęłam malować platana
Następnym krokiem był cień na ziemi, później zdjęcie maski i "pomalowanie" ludzików :-)
Na samym końcu pochlapałam liście na platanie
I koniec :D.
Cały proces - z rysowaniem, maskowaniem, malowaniem, i schnięciem pomiędzy etapami trwał bagatela 9 godzin :o (no miałam kilka półgodzinnych przerw :D )
Teraz patrzę na obrazek i chyba polecę cały dół sieną, bo biała kartka i szare cienie na niej jakoś mi się nie podobają ... Są zimne i smutneCały proces - z rysowaniem, maskowaniem, malowaniem, i schnięciem pomiędzy etapami trwał bagatela 9 godzin :o (no miałam kilka półgodzinnych przerw :D )
Edit
dziś, 21 lutego znaczy - poprawiłam z lekka kolorystykę :-)
Pozdrawiam Gości :)
Piękna praca!
OdpowiedzUsuń