Dość nieprzyjemnie i boleśnie zaczął się dla nas ten rok, ale powoli się zbieram i dziś zmalowałam ku pokrzepieniu duszy własnej i Najbliższych obraz, który od jakiegoś czasu nosiłam w sercu.
Dawno nie malowałam portretów, więc ciut Moje Kochane skaleczyłam ... ale niewiele :)
Akwarelka ma 50x40 cm. Blance i Stokrocie za podtrzymanie i pomoc dziękuję i buziaki ślę :-)
Pozostałych Gości - o ile ktoś jeszcze się tu zjawi - serdecznie pozdrawiam i obiecuję, że będzie lepiej :-)
Cudowny klimat :)
OdpowiedzUsuńPiękny portret :)
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie dopiero próbuje sił i pewnie nigdy tak nie będę potrafiła . Śliczne, piękne jestem pod wrażeniem, bo akwarela w portrecie jest super trudna chyba?
OdpowiedzUsuńNie musi być trudna jeśli nie zależy nam na maksymalnym podobieństwie :D , albo gdy mamy dobry rysunek. To kwestia odwagi w sumie . Im mniej się boimy tym łatwiej. Moje pierwsze akwarelowe portrety były okropne :D bo bardzo się starałam, później lepiej mi szło, ale teraz taka przerwa ..... no i bardzo chciałam, żeby One były jak najbardziej podobne i zaś popełniłam błędy z początków - o których niestety zapomniałam.
Usuń:-) CMOK :-)
OdpowiedzUsuńMamusia wyszła Ci superpodobna do zdjęcia...
Piękne! Nie mam porównania do zdjęcia ani do prawdziwych osób, ale co to szkodzi żeby się pozachwycać?
OdpowiedzUsuńWspaniałe
OdpowiedzUsuń